1 czerwca 2017 roku Prezydent USA, Donald Trump ogłosił decyzję o wypowiedzeniu Porozumienia Paryskiego przez USA. Historyczny dokument dla naszej planety podpisało 195 sygnatariuszy, którzy zobowiązali się utrzymać wzrost średniej temperatury na świecie znacznie poniżej 2°C w odniesieniu do poziomu przeindustrialnego i podjąć działania na rzecz ograniczenia wzrostu do 1,5°C, ponieważ mogłoby to w znaczący sposób ograniczyć zagrożenia i wpływ zmian klimatu na życie na Ziemi.
W debacie publicznej nadal można spotkać się ze stanowiskiem, że różnica 0,5°C nie ma większego znaczenia. Nic bardziej mylnego. Przypomnijmy zatem kilka podstawowych faktów. Przy wzroście temperatury o 1,5°C:
- 6% insektów straci połowę miejsc umożliwiających im przetrwanie, przy wzroście o 2°C będzie to już 18%,
- 14% światowej populacji będzie narażona na silne upału raz na pięć lat, przy wzroście o 2°C – 37% ludności,
- 70-90% raf koralowych obumrze, jednak wzrost temperatury o 2°C sprawi, że światowe rafy koralowe stracą ponad 99% swoich zasobów.
Oczywistym jest jednak, że liczby te dotyczą skali całego świata. Starania państw muszą mieć zatem również taki sam charakter. Fakt podpisania Porozumienia Paryskiego przez 189 stron Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych ds. Zmian Klimatu (UNFCCC) świadczył, że światowi przywódcy wreszcie zauważyli zagrożenia płynące z wpływu zmian klimatu na naszą planetę. Wśród nich byli również ci, którzy najbardziej się do tego przyczyniają. Wszystkie państwa wchodzące w grupę G20 popierały zobowiązania przyjęte w Porozumieniu Paryskim, jednak w 2019 roku, kiedy grupa ponownie potwierdzała swoje zaangażowanie w światową politykę klimatyczną już jedynie 19 państw mogło się ze sobą zgodzić. Co się zmieniło?
Największa gospodarka i drugi (po Chinach) emiter gazów cieplarnianych świata – USA, zdecydowały wycofać się z Porozumienia Paryskiego. Prezydent Donald Trump ogłosił w 2017 roku, że dokument ten zagraża przyszłości USA, godząc w jej gospodarkę i pozostawiając ją „w trwałej niekorzystnej sytuacji”. Podjęcie tak kontrowersyjnej decyzji spotkało się z falą krytyki – nie tylko ze strony przeciwników Donalda Trumpa, ale naukowców zajmujących się badaniem wpływu zmian klimatu na nasze życie. Są przekonani, że brak udziału USA w dążeniu do ograniczenia wzrostu średniej światowej temperatury sprawi, że podejmowane działania przez inne państwa będą mniej efektywne i na znacząco mniejszą skalę. Przywódcy i mieszkańcy państw zlokalizowanych na wyspach na Pacyfiku mówią wprost – rozmowa na temat zmian klimatu nie powinna opierać się jedynie na gospodarce najbogatszych krajów świata, dla nas ta debata to dyskusja o być albo nie być, o tym czy, a obecnie nawet kiedy będziemy musieli zająć się relokacją ludności ze względu zatopienia wysp, na których mieszkają nasi obywatele. Eksperci mają niezmienne stanowisko w tej sprawie – „kolejne 10 lat przesądzi jak będzie wyglądać nasza przyszłość”. Podejmowanie działań na rzecz klimatu teraz pozwoli nam ocalić miliony ludzkich żyć i światową florę i faunę w przyszłości.
Jednak już 4 listopada 2020 r., dzień po wyborach prezydenckich, USA oficjalnie opuści Porozumienie Paryskie. To czy będzie to rozwód czy jedynie separacja przesądzi wynik wtorkowe głosowania. Jeżeli reelekcja Donalda Trumpa okaże się prawdą, wycofanie się USA z Porozumienia Paryskiego okaże się rzeczywistością i dojdzie do oficjalnego rozwodu. Jednak w przypadku objęcia urzędu prezydenta przez Joe Bidena będzie to jedynie separacja, ponieważ już podczas swojej kampanii ogłosił on, że jedną z pierwszych podjętych przez siebie decyzji jako prezydenta USA będzie ponowne przystąpienie do Porozumienia Paryskiego oraz sprawienie, że USA będzie światowym liderem w walce ze zmianami klimatu.
Biorąc pod uwagę, że Unia Europejska przyjęła Europejski Zielony Ład, dążąc do osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2050 roku, Japonia stawia sobie podobny cel, a Chiny mają go w planach już w 2060 roku, brak ambitnej (lub jakiejkolwiek) polityki klimatycznej USA sprawia, że mogą znacząco stracić na arenie międzynarodowej. Wydawać się jednak może, że USA, promujące politykę zagraniczną pod hasłem America First, nie przejmują się możliwymi negatywnymi konsekwencjami. W odróżnieniu do innych światowych przywódców, Donald Trump nie zauważa, lub nie chce zauważyć, że zmiany klimatu nie będzie miały wpływu jedynie na sferę gospodarczą czy polityczną, ale na każdy aspekt życia Amerykanów – podobnie jak wszystkich ludzi na naszej planecie. Brak zaangażowania USA w światową politykę klimatyczną już sprawił, że znaczniej mniej środków zostało przekazanych państwom rozwijającym się w celu adaptacji i złagodzenia zmian klimatu w ramach Green Climate Fund, ponieważ USA nie przekazały temu funduszowi swojej części zobowiązań. Ponadto USA zablokowały postęp prac w Radzie Arktycznej, która zajmuje się w szczególnym stopniu sprawami klimatu i sytuacją rdzennych mieszkańców w tym najszybciej ocieplającym się regionie świata. Oprócz tego, USA nie pozwoliły poruszać kwestii klimatycznych podczas negocjacji z Rosją i Arabią Saudyjską w sprawie handlu gazem i ropą. Jednak to, co szczególnie martwi specjalistów zajmujących się wpływem amerykańskiej decyzji na światową politykę klimatyczną nie jest bezpośrednio związane z aspektem politycznym, ekonomicznym czy społecznym. USA wycofując się z Porozumienia Paryskiego pozwoliło innym mniej zaangażowanym państwom na zlekceważenie konieczności podejmowania natychmiastowych działań na rzecz ochrony środowiska. Sprawiło, że nie muszą się one martwić ograniczaniem emisji gazów cieplarnianych czy podejmowaniem ambitnych decyzji, ponieważ USA – największa gospodarka i jedno z najpotężniejszych państw świata tego nie robi, więc dlaczego inni powinni? Opuszczenie Porozumienia Paryskiego przez USA doprowadziło zatem do utraty lidera, motoru napędowego zmian i aktora zachęcającego do aktywności w zakresie klimatu społeczność międzynarodową. Peter Betts z Chatham House, nie uważa jednak, że odejście USA z Porozumienia Paryskiego zachęci inne państwa do podobnego ruchu. Podkreśla, że nikt w ostatnich czterech latach tego nie zrobił i nie uważa, że ktoś mógłby się tego dopuścić kiedykolwiek. Pete Ogden, wiceprzewodniczący ds. energii, klimatu i środowiska w UN Foundation, patrzy na pozytywne strony obecnej sytuacji – reszta świata nadal jest częścią Porozumienia Paryskiego. Pokazuje to zatem jak ważny jest to dokument, którego nie podważyła nawet decyzja Donalda Trumpa.
Specjaliści zauważają jednak, że nawet jeżeli Trump wygra wtorkowe wybory, USA będą dążyły w stronę państwa przyjaznego środowisku i walczącego ze zmianami klimatu. Amerykanie zdecydowali się sami podejmować działania. Grupa America’s Pledge, stworzona przez byłego gubernatora Kalifornii, Jerry’ego Browna i byłego burmistrza Nowego Jorku, Mike’a Bloomberga i gromadzącą przedstawicieli stanów, miast oraz biznesu (reprezentując ponad 70% PKB USA) planuje ograniczyć emisję gazów cieplarnianych o 19% do 2025 roku (z poziomu z 2005 roku), a do 2030 roku nawet o 37%. Ponadto kampania We Are Still In zorganizowana przez organizację WWF (World Wildlife Foundation) zachęciła ponad 3000 prezesów firm, burmistrzów, gubernatorów i przywódców plemion do zobowiązania się, by podejmować działania w kierunku osiągnięcia pierwotnych celów USA ujętych w Porozumieniu Paryskim.
W przypadku wygranej Joe Bidena, w życie wejdzie opracowany przez niego czteroletni plan (szacowany na dwa tryliony dolarów) dotyczący narodowych działań w kierunku zwalczania zmian klimatu oraz rasizmu środowiskowego. Jednak sytuacja po zwycięstwie Bidena również nie jest oczywista – nie może jedynie ustalić nowych celów klimatycznych i ponownie podpisać Porozumienia Paryskiego. Musi odnaleźć się w nowej rzeczywistości, w szczególności w porównaniu do tej, gdy sam pełnił rolę wiceprezydenta USA, a prezydent Barack Obama prowadził prace nad przyjęciem Porozumienia Paryskiego (podnosząc kwestie klimatu na niemal każdym spotkaniu z zagranicznymi przywódcami, uważając, że „żadne państwo, duże czy małe, bogate czy biedne, nie jest odporne na zmiany klimatu” jak powiedział niegdyś w jednym ze swoim przemówień w ONZ).
O tym czy sprawa USA i Porozumienia Paryskiego okaże się rozwodem czy jedynie separacja dowiemy się już za kilka godzin. Niezależnie od wyniku wyborów prezydenckich w USA, starania państw na rzecz redukcji emisji gazów cieplarnianych i działania na rzecz klimatu są niewystarczające. Dopuszczanie do sytuacji jak ta, czyli oficjalnego wycofania się z ogólnoświatowej deklaracji o przeciwdziałaniu zmianom klimatu przez USA może nie doprowadzi do kolejnych takich decyzji, ale z pewnością podważy zaangażowanie społeczności międzynarodowej na rzecz ochrony środowiska. Miliony ludzi na całym świecie codziennie podejmują działania, aby rzeczywistość jutra była bardziej zrównoważona, zielona i odpowiedzialna klimatycznie. Zadaniem światowych przywódców powinno być wspieranie ich poprzez mechanizmy instytucjonalne oraz ambitną krajową i międzynarodową politykę klimatyczną.
Zadanie jest finansowane ze środków otrzymanych z Narodowego Instytutu Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego w ramach Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich na lata 2018-2030 PROO

Katarzyna Smętek
Przewodnicząca Młodzieżowej Rady Klimatycznej przy Ministrze Klimatu i Środowiska.