11 marca minęło dziesięć lat od najpoważniejszej obok Czarnobyla awarii w elektrowni atomowej w Fukushimie. Jej następstwem było znaczne odejście od energii jądrowej, nie tylko w Japonii. Ten stan rzeczy jeszcze bardziej odsuwa ludzkość od osiągnięcia i tak odległych celów klimatycznych.

 

11 marca 2011 roku w Japonii doszło do wydarzenia nazywanego powszechnie „potrójną katastrofą”. Po pierwsze, doszło do trzęsienia ziemi o magnitudzie 9.0, największego spośród zarejestrowanych w Japonii. Po drugie, w wyniku trzęsienia ziemi powstała fala tsunami, która doprowadziła do śmierci blisko 18 500 osób. Po trzecie, na skutek tsunami doszło do awarii w elektrowni atomowej w Fukushimie, zakwalifikowanej jako, druga po Czarnobylu, katastrofa najwyższego 7. stopnia w skali INES. Wydarzenia te nie są obojętne także dla Polski. Biorąc po uwagę zanieczyszczenie powietrza, skutki globalnego ocieplenia, czy planowaną współpracę z firmami japońskimi przy budowie pierwszych reaktorów w Polsce, dokładne zrozumienie wydarzeń sprzed dziesięciu lat jest istotnym elementem mierzenia się z nadchodzącymi wyzwaniami klimatycznymi.  

Akt I: fala krytyki Od pierwszego dnia katastrofy operator elektrowni, firma TEPCO, oraz w rząd Japonii były poddawane ostrej krytyce, zarówno w kraju jak i na świecie. Społeczeństwo japońskie niepokoiło zatajanie prawdy o rozmiarach awarii i faktycznym skażeniu. Władze TEPCO unikały kontaktu z opinią publiczną w sytuacji, gdy stopieniu uległy trzy rdzenie, a cały kraj widział nagrania wybuchów budynków reaktorów. W późniejszym okresie TEPCO ukrywało prawdę oraz podawało nieprawdziwe informacje dotyczące 2skażenia wody używanej do chłodzenia zużytego paliwa. Ówczesny rząd premiera Kana krytykowano za ciągłe zmienianie zakresu ewakuacji ludności, co częściowo spowodowane było niemożnością przeprowadzania wiarygodnych symulacji, częściowo zaś brakiem opracowanych zawczasu planów. W końcu zarówno TEPCO jak i rząd, prowadząc w pewnym okresie wspólne konferencje prasowe, nie tylko nie dopuszczały do nich wszystkich dziennikarzy, ale także ograniczały część informacji, tłumacząc to niedopuszczaniem do powstawania paniki. Spadło także zaufanie społeczeństwa do mediów. Kontrowersje wzbudziło m.in. opóźnione i marginalizujące (na 26. stronie) opublikowanie przez dziennik „Asahi” wiadomości o tym, że poprzednie rządy i TEPCO dysponowały danymi o występowaniu w przeszłości zbliżonych rozmiarami tsunami w tym samym rejonie. Odżyły wówczas problemy związane z wolnością prasy. Po pierwsze, tzw. kluby dziennikarskie, czyli stowarzyszenia, za pomocą których rząd ma wpływ na to, którzy dziennikarze są wpuszczani na konferencje prasowe. Po drugie, łączenie prasy z telewizją, co z jednej strony zapewnia tak powstałym korporacjom utrzymanie opiniotwórczej prasy, ale z drugiej pozwala rządowi w większej mierze kontrolować prasę poprzez regulacje nakładane na telewizję. Odkrywane fakty i rosnąca pod adresem TEPCO, rządu i mediów krytyka szybko przywróciły do debaty publicznej problem istniejący od dawna w japońskim społeczeństwie pod nazwą wioski nuklearnej (jap. genshiryoku mura). Termin ten odnosi się do systemu powiązań korporacji, rządu, biurokracji, polityków, a także uczonych i dziennikarzy tworzących wielki biznes energetyczny. Co więcej, biznes ten pozostaje w dużej mierze poza faktyczną kontrolą, m.in. dzięki tzw. amakudari (dosł. zstępujący z niebios), czyli wysokim rangą urzędnikom, którzy po przejściu do korporacji zapewniają jej bliskie związki z administracją publiczną. Fakt, że krytyka i spadek zaufania nie były bezpodstawne, potwierdzają wyroki sądów (z 30 września 2020 oraz 19 lutego 2021) zobowiązujące rząd i TEPCO do wypłacenia odszkodowań za szkody doznane w wyniku awarii. Ważnym argumentem był upubliczniony wcześniej fakt, że TEPCO dysponowało informacjami o porównywalnych tsunami w tym samym rejonie, np. w 1896 roku. Informacje tego typu, choć pojawiały się także w debacie parlamentarnej, nie przełożyły się na żadne działania ze strony TEPCO lub rządu. Tym niemniej, pełen obraz wymaga przytoczenia także innych danych. Po pierwsze, pomimo blisko 18 500 ofiar tsunami i ponad 2200 zmarłych w następstwie ewakuacji, liczba osób zmarłych na skutek napromieniowania jest znikoma (zero lub jeden). Po drugie, premier Kan twierdził, iż, nie mając zaufania do najwyżej postawionych osób z „wioski nuklearnej”, opierał swoje działania na opiniach niezależnych specjalistów, znanych mu z okresu studiów. Wreszcie badania potwierdziły brak skażenia dopuszczonego do spożycia ryżu czy produktów pochodzenia morskiego. Także opracowany przez TEPCO projekt stopniowego uwalniania do oceanów skażonej wody używanej do chłodzenia zużytego paliwa spełnia wymogi bezpieczeństwa. Biorąc to wszystko pod uwagę, przyczyna odchodzenia od energetyki jądrowej, zapoczątkowanego przez te wydarzenia, okazuje się dość złożona.  

Akt II: odwrót od energetyki jądrowej Następstwem wydarzeń w Fukushimie było wygaszenie wszystkich reaktorów i przeprowadzenie inspekcji. Jednak zapowiedź reaktywacji części z nich w połowie roku 2012 wywołała protesty na niespotykaną dotąd skalę. Sięgające 200 tys. uczestników manifestacje i podjęte przez premiera Nodę rozmowy z ich przedstawicielami były czymś nowym w życiu publicznym Japonii, którego tradycji obce były zarówno masowe protesty, jak też oficjalne rozmowy z nieformalnymi przedstawicielami społeczeństwa. Obecnie około 60% społeczeństwa japońskiego opowiada się za likwidacją elektrowni atomowych w kraju, a 57% sprzeciwia się uwalnianiu do oceanu wody skażonej w wyniku chłodzenia zużytego paliwa jądrowego. Wytworzyły się także nowe podziały w społeczeństwie. Przeciwnicy energetyki jądrowej zaczęli atakować grupy próbujące wymóc na rządzie przyspieszenie procesu dekarbonizacji. Choć grupy te nierzadko opowiadają się za energetyką jądrową, ataki te miały miejsce także wobec grup jej przeciwnych. Przyczyn tak silnych reakcji społeczeństwa japońskiego należy się dopatrywać przynajmniej w dwóch faktach. Po pierwsze, nieodłącznym elementem japońskiej debaty nad energetyką jądrową jest trauma po atakach na Hiroshimę i Nagasaki. Nie jest przypadkiem, iż pierwsze japońskie protesty przeciwko budowaniu elektrowni atomowych w latach siedemdziesiątych miały charakter antywojenny. Drugim elementem jest odczucie odsunięcia części społeczeństwa od wpływu na istotne dla niej sprawy. Bezsilność wobec korporacji energetycznych, umocnionych poprzez sieć zależności „wioski nuklearnej”, przyczyniła się nie tylko do masowych protestów, ale także do postrzegania grup działających na rzecz klimatu jako układu analogicznego, nazywanego niekiedy „wioską ocieplenia (globalnego)” (jap. (chikyū) ondanka mura).  

Akt III: dekarbonizacja a demokracja W wyniku spadku zaufania społecznego do energetyki jądrowej wiele państw ograniczyło jej udział w swoim miksie energetycznym. W Japonii spadł on z 15% w 2010 do 4% w 2019. W efekcie udział energii pochodzącej z paliw kopalnych wzrósł do około 88% z 81%. Reakcja tego typu nie ograniczyła się do Japonii. Charakterystyczne przykłady stanowi tu Belgia czy Niemcy, gdzie eksperyment wygaszania reaktorów nie przyniósł oczekiwanych efektów dekarbonizacyjnych. Powstały na jesieni 2020 roku rząd premiera Sugi zapowiedział osiągnięcie neutralności klimatycznej do 2050 roku, planując łączny udział energii jądrowej i recyklingu CO2 w pozyskaniu energii elektrycznej na poziomie 30-40%. Ta strategia jest znacznie bardziej spójna zarówno z opiniami ekspertów dotyczącymi kolejności wygaszania poszczególnych sektorów energetycznych, jak również wytycznymi IPCC dotyczącymi optymalnego miksu energetycznego. Problemem pozostaje niemal niezmieniający się od dziesięciu lat sprzeciw społeczeństwa wobec energetyki jądrowej, przybierający zdecydowane formy wyrazu w postaci protestów i pozwów sądowych. Brak tego typu doświadczeń dobrze ilustruje przypadek Korei Południowej, gdzie pomimo reakcji w 2011 roku zbliżonej do tej obserwowanej w Japonii, poziom zaufania do energetyki jądrowej powrócił do poziomu 70%. Okazuje się, że bez transparentności działalności polityków oraz korporacji energetycznych i tak trudna walka z globalnym ociepleniem napotyka opór społeczny. Japońskie doświadczenia pokazują, jak trudno pokonać go nawet tym opcjom politycznym, które dysponują jedną z najbardziej rozwiniętych technologicznie demokracji świata.

dr jan wiślicki

Uniwersytet Warszawski